Przemyślenia:

Życie codziennie uczy mnie, że nikomu się nie dogodzi. Zawsze będziemy o krok od osiągnięcia czyjejś wizji, ale jedno pytanie. Poco podporządkowywać się wyobrażeniom ludzi, którzy stawiają wymagania, a sami nie są idealni? Po prostu nie ma sensu, zrozum to i nie przejmuj się niczym więcej.

sobota, 12 września 2015

Karta.


  Zabawy uczuciami zazwyczaj kończą się katastroficznie. Głupie zakochania i jeszcze głupsze złamane serca. Czy to nie jest szalone, że ludzie najczęściej swoje szczęście stawiają na jedną kartę? Talia bądź co bądź składa się z 52, ale my w swoim masochizmie losujemy tę jedną jedyną, mając nadzieje, że trafimy na asa. 

Niestety łapiemy prześmiewczego Jokera, który uroczo uśmiecha się w naszą stronę. Wnet kiedy już myślimy, że jesteśmy panami sytuacji okazuje się jednak, iż pozostaje jeszcze wiele lekcji gry do nadrobienia. Może lepiej czasem poczekać na nowe rozdanie, a nie podglądać karty przeciwników kalkulując co nas ominęło.
   A teraz tak trochę z innej beczki... 
  Znacie to uczucie, gdy wasze życie sprawia wrażenie bomby zegarowej? Nie wiadomo kiedy nastąpi wybuch. Niby jest jakieś odliczanie, a mimo to nie jesteśmy w stanie dostrzec cyferek na wyświetlaczu. Przykra sprawa, bo tak na prawdę to w sumie my "tykamy" i to z nas lada moment może zostać mokra plama. Fu.  Flaki, mózg, te sprawy.
   Ironią jest fakt, że ludzie podejmują decyzje, odgrywają role jakby grali w spektaklu. Ktoś pociąga za sznurki. Jeden za drugim przewija się człowiek, a my tylko się temu przyglądamy. W ręku dzierżymy zwycięską kartę i myślimy, że schwytaliśmy Pana Boga za nogi. Zaiste urocze i wzruszające. 
  A no tak. 
  Wcale nie. 
  A wiecie dlaczego? Bo my, ludzie na pozór myślący i mający jakiekolwiek predyspozycje społeczno-życiowe bawimy się w bajki, zapominając zupełnie, że każda z nich ma już swoje zakończenie. Próbujemy oszukać przeznaczenie, ale to nie jest żaden pierdolony film sensacyjny, żadna love story ani niskobudżetowa animacja dla dzieci. Chociaż ja, patrząc na swoje życie zaszufladkowałabym je do taniego dramatu obyczajowego z nutą komedii w tle. (aplauz widowni, pojedyncze śmiechy- jest git.)


   Tanie żarty, tani aktorzy, statyści i dwa krzaki róży dla nadania romantyzmu chwili. Tylko jakiej chwili? Wpadania pod rozpędzony pociąg? Tak, typowe. Niektóre osoby  nie uwzględnione w całej historii. Odgrywane epizody i znikający znajomi jak na postacie drugoplanowe przystało. Wiecie jak mam ochotę to podsumować? 
   Życie jest zjebane. I nie mam zamiaru tutaj propagować pesymistycznego podejścia do otaczającej nas rzeczywistości. Broń boże, bo zdradzę wam sekret. Właśnie dlatego, że to życie jest tak zjebane i skomplikowane jest warte ceny jaką za nie płacimy. Ta myśl utrzymuje mnie w przekonaniu, że warto obudzić się rano i chociażby z ciekawości zobaczyć co dla nas szykował los. Jasne, może być tak, że dostane w pysk, ale poco od razu zakładać najgorsze? Jezu... jak dostane w twarz to dostane. Poboli i przestanie, tak? 

   Czy to jest powód dla którego miałabym umierać za wcześnie? Absolutnie! To jest powód dla którego miałabym żyć jak najdłużej. Halo! Lubisz przegrywać? Bo ja nie i nie dam się zrobić w chuja, ostatnie słowo musi należeć do mnie. Chce umrzeć w przekonaniu, że zrobiłam wszystko co możliwe, żeby być dobrym człowiekiem oraz, że osiągnęłam wszystko co chciałam. Chce położyć się któregoś dnia i zasypiając powiedzieć:
"To był zaszczyt urodzić się i żyć".

 ~Wiktoria

środa, 2 września 2015

Tajfun.



Zastanawialiście się kiedyś co nami kieruje?
Pierwotne instynkty? Chęć zdobywania? A może po prostu boimy się samotności?
Ostatnio dużo nad tym myślałam i moim zdaniem nie istniejemy jako jednostka. Tworzą nas ludzie, otaczający nas świat, sytuacje w których się znajdujemy. Wyobrażacie sobie życie gdzie jesteśmy sami? Albo lepsze pytanie, co my znaczymy i co znaczy dla nas życie kiedy jesteśmy sami? Stajemy się wartościowi przez to co szykuje dla nas los. Jest to pewnego rodzaju nauka, uczymy się żyć, uczymy się myśleć, funkcjonować. 

Może nawet nie chodzi tutaj o strach przed samotnością tylko przed tym, że nie będziemy tak na prawdę istnieć?

Ludzie łączą się w pary. Jak najbardziej normalna rzecz, tylko dlaczego tak często jest to robione z rozsądku? Jaki związek ma sens jeśli brakuje w nim uczuć? Z drugiej strony jest to, cholera, dużo łatwiejsze. Złośliwość losu polega na tym, że kiedy na prawdę kogoś kochasz to nie ma możliwości, żeby nie napotkać miliona przeszkód zanim zdążysz to powiedzieć... Oczywiście jest to też za sprawą tchórzostwa czy strachu przed odrzuceniem ze względu na to, że możesz po prostu nie zdążyć zakomunikować tego swojemu "ajlowju". Potem idzie już bardzo prosto, żałujesz, że nie wyszło, zastanawiasz się co zrobiłeś nie tak (doskonale przy tym wiedząc, że spierdoliłeś po całej linii, bo nagle zauważasz ile miałeś do tego okazji), tracisz nadarzające się akurat okazje, żałujesz, że ich nie wykorzystałeś i wracasz do punktu wyjścia. Są momenty kiedy zbierasz się na odwagę, wyobrażasz sobie idealny scenariusz niczym w komedii romantycznej, ale i tak kapitulujesz... Jeśli nie zrobiłeś tego od razu teraz będzie tylko coraz ciężej.
Jest jeszcze jedna kwestia. Dlaczego do cholery nie doceniamy tego co mamy?! Cały czas nam mało, cały czas nam źle. Ja wiem, że trawa jest bardziej zielona tam gdzie nas nie ma, ale czasem lepiej zostać na łące z trawą powygryzaną przez piękny okaz krasuli niż później patrzeć na piękną i zieloną w szklarni (przez szybę oczywiście), bo tak się to niestety kończy. Musimy nauczyć się znajdować w każdym aspekcie życia złoty środek. Pozwolę sobie tutaj wstawić znany dosyć żart dla zobrazowania.
W pewnym mieście powstał sklep, w którym każda kobieta mogła sobie kupić męża.
Miał sześć pięter, a jakość facetów rosła wraz z każdym piętrem. Był tylko jeden haczyk: jak już kobieta weszła na wyższe piętro, nie mogła zejść niżej, chyba że prosto do wyjścia bez możliwości powrotu. Wchodzi więc tam pewna babka poważnie zainteresowana kupnem męża.
Na pierwszym piętrze wisi tabliczka:
"Mężczyźni tutaj mają pracę" - To już coś, mój były nawet roboty nie miał - pomyślała kobieta - ale zobaczę, co jest wyżej.
Na drugim piętrze był napis: "Mężczyźni tutaj mają pracę i kochają dzieci" - Miło, ale zobaczymy, co jest wyżej.
Na trzecim piętrze była tabliczka: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci i są niesamowicie przystojni" - No, coraz lepiej - pomyślała - ale wyżej, to musi być już zajebiście.
Na czwartym piętrze można było przeczytać: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci, są niesamowicie przystojni i pomagają przy pracach domowych" - Słodko, słodko... Ale chyba wejdę piętro wyżej.
Na piątym piętrze stało: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci, są niesamowicie przystojni, pomagają przy pracach domowych i są diabelnie dobrzy w łóżku" - No niesamowite, wręcz cudownie - pomyślała kobieta - ale jak tu jest tak wspaniale, to co musi być piętro wyżej!?!
Na szóstym piętrze BARDZO zdziwiona kobieta przeczytała: "Na tym nie ma żadnych facetów. Zostało ono stworzone tylko po to, aby udowodnić, że wam, babom, za cholerę nie można dogodzić..."
 
Kobitki nie denerwujcie się, chodzi tu o metaforę, a że jesteśmy niezdecydowane to już inna sprawa ;)

Reasumując. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego co nas czeka, ale możemy zapobiec utracie cennych nam rzeczy/ludzi. Nie bójmy się mówić o uczuciach, bądźmy odważni i szczerzy. A przede wszystkim jeśli ktoś nam mówi "nie poznaję Cię, zmieniłeś się" absolutnie nie zaprzeczajmy, oczywiście, że się zmieniliśmy, cały czas to robimy! Natomiast czy ta zmiana wyszła na lepsze czy na gorsze musimy zdecydować sami. Pamiętaj, masz się dobrze czuć we własnej skórze, a co mają do tego inni...? Wszystkim nie dogodzisz.
 ~Marianna