Przemyślenia:

Życie codziennie uczy mnie, że nikomu się nie dogodzi. Zawsze będziemy o krok od osiągnięcia czyjejś wizji, ale jedno pytanie. Poco podporządkowywać się wyobrażeniom ludzi, którzy stawiają wymagania, a sami nie są idealni? Po prostu nie ma sensu, zrozum to i nie przejmuj się niczym więcej.

piątek, 2 stycznia 2015

Pionek.

  W ciągu tych 18 lat, które żyję miałam wiele planów, mniej lub bardziej dojrzałych zachcianek. O ile one w ogóle mogą być dojrzałe. Ciągle użalałam się nad sobą, gonie niespełnione marzenia, które są niczym wiatr. Wiem, że są, ale nie mogę ich dogonić. Wszystkie moje niepowodzenia, nie spełnione ambicje.


  Perkusja, wydanie swojej autorskiej książki, cross, opanowanie angielskiego i hiszpańskiego na dobrym poziomie komunikatywnym. Własne oczekiwania wobec samych siebie, których nie potrafimy spełnić. Nie to, że się uskarżam próbując wzbudzić litość. To po prostu jeden z tych momentów, w którym człowiek zaczyna rozmyślać i co ważniejsze ROZUMIEĆ.
  Mówią, że cierpliwość jest CNOTĄ ludzi, którzy w życiu osiągną wiele. Ja tej cierpliwości nie posiadam. Ciągle niknąca za zakrętem motywacja, której nie mam siły uchwycić i utrzymać w ramionach. Chciałam studiować prawo, w tym roku przyłożyć się do historii, żeby móc to osiągnąć. Stworzenie nowego świata i chęć niesienia pomocy innym. Pytanie tylko, dlaczego mielibyście chcieć mi zaufać, kiedy ja sama bywam na skraju wytrzymałości. Dlaczego? Nie ma żadnych powodów dla których moglibyście powierzyć mi siebie. Uwierzyć we mnie.
  W sumie mało kto czyta wszystkie te notatki podlegające Tworzymy nowy, lepszy świat. Poza tym nie wszyscy członkowie z naszej ekipy uważają, że dobrym pomysłem było zdradzenie wam jak brzmi moje imię. W jednych z postów nawet odkryłam przed wami moje życie, a w całym blogu chce zawrzeć całą siebie. PRAWDZIWĄ MNIE. 
  Jestem niestabilną dziewczyną z niekonwencjonalnymi standardami umysłowymi. Zakrawające o żałość i żenadę? Nie dbam o to. Wielkie aspiracje, ale skomplikowany labirynt do pokonania, aby je spełnić. Gdzie jest koniec? Gdzie wyjście z ciągłych niepowodzeń pozyskania sukcesu? Stworzenia świata, w którym nie ma miejsca na nienawiść? 
  Czasem nachodzą mnie myśli. Czarne scenariusze, sny, których nie umiem powstrzymać. Chęć zmiany tego, co może nie udać się nigdy. Ciągłe porażki, raz za razem upadki, coraz to boleśniejsze. Ciągłe rady i brak pewności, że odpowiedź była prawidłowa. Ryzyko stawienia kroku nie tak, gdzie trzeba. Brak poparcia społeczeństwa. Wyśmianie. Niby nic takiego, bo wiele z was sądzi,że to co robimy jest dobre, ale nie wszyscy z nas są gotowi na krytykę.
  Wiecie co? Jestem zwykłą egoistką, chcącą wykorzystać was, ludzi na których mi zależy do zmiany tego cholernego gówna zwanym Ziemią. Pomagam wam z nadzieją, że prześlecie naszą stronę dalej i tym samym rozpowszechnicie nasze działania. Sprawicie, że coraz to więcej nowych osób otworzy się na Zielone okulary.

  Nie jesteśmy nawet stowarzyszeniem, ani nawet fundacją. Po prostu żyjemy. Siedzimy przed monitorami komputerów i czekamy, aż nadarzy sie okazja do pomocy. Czy to nie jest niedorzeczne? 
  Powinnam wyjść do ludzi. Tam dać przykład, że w życiu nie liczymy się sami my, ale jak, kiedy ja sama wykazuję ten sam egoizm ludzkiej bezduszności. Czym jest przytrzymanie komuś drzwi, gdy obok przechodzi bezdomny, zmarznięty od mrozu i głodny? 

  Czy uważałam się za dobrego człowieka? Tak. Czy jestem nim? Niekoniecznie. Chce pomagać, ale chcieć muszę zamienić na czyn. Zrobić coś z tym rosnącym poczuciem otępienia i  bezsilności, bo jak nie czyn to co sprawi, że ludzie nie będą tak wyobcowani z empatycznego podejścia życiowego. 
  Gra nie warta świeczki? Może to ze mną jest coś nie tak? Chociaż może każdy pionek jest ważny? Nawet taki zwykły, nic nie znaczący pionek jak ja. 
Szach i Mat.
~Wiktoria

Brak komentarzy: